Termika o północy

(fotogaleria).
Spitsbergen nie jest wymarzonym miejscem dla paralotniarzy.
Pogoda nie rozpieszcza, temperatury latem dochodza do kilku st.C. Zmienne wiatry bawia się z nami w rosyjska ruletkę. Trafić na warun to jak wygrana na loterii. No i trafiło się. Cała niedziele wiało za mocno, kilka razy jechałem na startowisko pod kopalnia węgla i nie odważyłem się na rozłożenie skrzydła. A na niebie słońce praży jak nigdy - jest jakies +2st.C i nawet powstaja cumulusy. Wsciekły na niefart wracam do miasteczka, piję kawę w BaseCampie, zbliża się północ. Szpej w autku gotowy. Internet pokazuje, że jeszcze wieje - ale już mniej. Za oknem kusi górka w stylu Nosala. Decyduję się na podejscie. Stok północny jest teraz oswietlony, nagrzewa się.Około 23:00 startuję na żagielek ok 100m pod wierzchołkiem, wyjeżdżam nad start i bujam nad miastem. Czuję że mam delikatne noszenia. Mewy zakrążyły na przedpolu, idę pod nie i mam 2 meterki! Jadę 400m w normalnym kominie! Kurcze zapas by się przydał i przelotowe skrzydło. Mój VOX 25 raczej nie jest przeznaczony do takiego latania. Dochodzi północ- zwiedzam dolinę i laduję w centrum miasteczka pod hotelem Radisson. To jest to. może następnym razem przelocik?
Tak się złożyło... (fotogaleria).
Tak się złożyło, że jestem na Spitsbergenie. Prawie pół roku.... Tutaj wszystko jest inne! Ziemia, niebo, zwierzaki i ludzie Przyjechałem z kolega na zaproszenie "Królika Polarnego"do pracy przy rozbiórce i restauracji starych budynków w Longyearbyen. Robimy wycieczki woda (jacht "Eltanin") i powietrzem (motoparalotnie). Widzielismy rosyjskie martwe miasto Pyramiden i ladowalismy w pełnym beznadziei Barenstburgu. Teraz jestem od kilku dni w Polskiej Bazie Polarnej na Horsundzie. Bylismy w nieczynnej kopalni węgla i na lodowcach. Zobaczylismy wiele zwierzat w warunach jak najbardziej naturalnych: małe wieloryby Bieluchy mogłem dotknac wioslem kajaka, renifery nie chca ustepowac z drogi samochodom, foki opalaja sie na brylach lodu z cielacego sie lodowca, bielutki lisek polarny codziennie czeka na progu na smakowity kasek, fulmary pokazuja wirtuozerie lotu na poduszce powietrznej muskajac fale skrzydlami o doskonalym profilu, rybitwy sraja na nas i wala w glowe, kiedy zblizamy sie do pisklakow ukrytych w kamieniach w poblizu naszego domu, kaczki Edredony wysiaduja jaja pod skuterem snieznym o 2 kroki od psiego kenelu, gesi Bernikle Kanadyjskie stracily lotki i mozna je zagonic jak drob domowy mis polarny wisi u Syselmana- zabity za zbytnia natarczywosc. Najwieksze wrazenie zrobil na mnie swoim ogromem wieloryb, ktorego gonilem jachtem na nocnej wachcie. Podobno ten gigant zawsze podplywa do "Eltanina" w Belsundzie. Jest tam też "misiowa stolowka w postaci martwego wieloryba wyrzuconego na plycizne. Widzialem fotki 3 misiow na jego grzbiecie - jak na wyspie. Dzis wrocilem z wyprawy po skamieniale koralowce ale poza sztormem i emocjonujacym desantem na brzeg nic nie znalezlismy. Jutro jesli pogoda sie poprawi jest szansa na lot w rejonie bazy. Mysle ze fotografie Horsundu z lotu ptaka moglbym podarowac goscinnym polarnikom w rewanzu za ich goscinnosc. Zadziwia mnie luksusowe menu polarnikow. Mialem okazje degustowac mieso renifera pod roznymi postaciami. Bralem tez czynny udzial w polowaniu- zaganiajac jednego pechowca pod lufe naszego mysliwego. Mam pelny opis fotograficzny sekcji renifera :((( mnie sie dostala jego skora). Mam nadzieje bedzie w moim domu razem z rogam, ktorych nazbieralem mnostwo w tundrze. Pogoda nas nie rozpieszcza , najwieksze upaly to kilka stopni na plusie. Teraz zaczely sie noce i wydluzaja sie codziennie o 20 min. Niedlugo mam nadzieje zobaczyc zorze polarna. Flora oferuje drzewa mniejsze od grzybow, wodorosty wieksze od czlowieka, wielobarwne mchy i porosty, kolorowe kwiatki rosnace na skalach. Chyba tu nie ma robactwa (poza pasozytami u psow). Z błota wygrzebalismy Deutche Zeitung in Oslo z 1940 roku i mozemy sie z niej dowiedziec o kolejnych sukcesach niemieckich w walce z Anglia. Znalezlismy tez na strychu bodaj najstarsze przedmioty w Longyearbyen - drewniane czesci z karteczkami opisujacymi odrecznym angielskim pismem sposob ich uzytkowania- datowane z 1915r. Sa tu tez rozbite wraki niemieckich samolotow z czasow wojny. Klimat je doskonale konserwuje Majac nadzieje ze zlapie nieco kalorii na antypodach w zimie, przesylam gorace pozdrowienia z mroznej polnocy

Brak komentarzy: